Moi Drodzy...


I niech jednak magicznie zjawi się choć odrobina śniegu i niech nie bolą Was brzuchy z przejedzenia ;)
Do zobaczenia niebawem! 
Ho ho ho :)

Bombkowo do kwadratu!

Bombkowo, a do tego śnieżynkowo, czyli moje tegoroczne karteczki świąteczne... no i wyniki konkursu oczywiście :)

Świąteczne przygotowania miałam w tym roku starannie zaplanowane, poniekąd dzięki kalendarzowi adwentowemu A., bo skoro na jeden z grudniowych dni było tam zadanie - szykujemy kartki dla bliskich i przyjaciół to nie było wyjścia, kartki robiłyśmy! Dzieła A. wyszły super, ale Wam pokażę te, które trafiły do moich blogowych kochanych dziewczyn :


Gdyby ktoś i tym razem był ciekaw - śnieżynka to mój upominek od Mikołajka i jestem nią absolutnie zachwycona! Chociaż ostrzegam - wyjmowanie tego ażurowego kształtu z wykrojnika do łatwych i przyjemnych nie należy - ale ja nie jestem wielką fanką serwetkowych ażurków, mam ich tylko kilka i nie wyciągam ciągle tych drobniutkich ścinków, więc może po prostu przyzwyczajona nie jestem :)

W każdym razie - wykorzystałam ją w jeszcze inny sposób, do dekoracji domu - ale to pokażę Wam następnym razem :) A dziś - jeszcze inna wariacja ze śnieżynką na kartce... I tu taka ciekawostka. Mniejsza śnieżynka to rozwałkowana cienko i posypana białym brokatem masa Marthy Stewart, po wyschnięciu wycięta wykrojnikiem. Pięknie się mieni :)


I jeszcze taka... Zbieżność kolorystyczna i stylistyczna kartek z innymi pokazanymi już w tym roku przeze mnie świątecznymi pracami (np kalendarzem adwentowym, lampionami czy grudniownikiem) - zamierzona :)


I będę nieskromna, ale przyznam się, ze jestem z tych kartek zadowolona! Szczegóły materiałowe karteczek odnajdziecie na blogu Na Strychu :)

A u mnie - jeszcze jedna, ostatnia karteczka. I tu się wyjaśnia tytułowe "do kwadratu", bo kartka w kształcie bombki, a na kartce bombka z napisem :)


Być może niektórzy z Was już ją widzieli, bo przygotowałam ją w ramach DT Rosy Owl. Na blogu pojawia się jednak dopiero dziś, bo chciałam, żeby obdarowani mieli ciut niespodzianki, hi hi.


I na dziś to koniec. Prawie - bo przecież jeszcze wynik konkursu! Już nie trzymam Was dłużej w niepewności :) Doniczkę od Bloomingville wygrywa... Dorota na przedmieściach! Moja droga - proszę o adres :)

A Wam wszystkim bardzo dziękuję za zabawę i przypominam, jeszcze przez kilka godzin możecie próbować swoich sił w konkursie na fanpage Ushiilandii!!! Zapraszam serdecznie - i na dokładkę obiecuję, że to nie jedyna szansa na wygrana u mnie w najbliższym czasie, bo... he he, więcej zdradzę niebawem :)

A wracając jeszcze do kartek... Lubicie dostawać kartki na Święta? Ja uwielbiam!!! Niestety, coraz mniej osób zawraca sobie tym głowę, wyśle sms czy mail i... tyle. A szkoda, przecież to tak prosty gest, a niesie tyle radości...

Basiu Le Petit Bonheur, Dryszko - dziękuję!!!

Pozdrawiam,
ushii

Znów zapraszam do kuchni! A w zasadzie do... kuchenki :)

Witajcie Moi Mili :)
Dziś będzie zupełnie nieświątecznie, za to bardzo kolorowo. I... konkursowo! Ale o tym - za chwilkę :)

Bo dziś chciałbym wreszcie Wam pokazać coś, co już straaaasznie długo czeka na swoją tu premierę. Zeszłoroczny jeszcze prezent A. Jej kuchnię!


Po przejrzeniu oferty w sklepach doszłam oczywiście do wniosku, że kuchenkę dla A. muszę zrobić sama, bo nic z tego co jest dostępne mi nie pasuje, bo albo plastikowe (a ja chciałam koniecznie drewnianą), albo bardzo drogie, albo zwyczajnie mi się nie podoba. Zastanawiałam się nad zbudowaniem jej samodzielnie, albo przerobieniem jakieś szafki w tym celu - ale jej nie miałam. I wówczas, jak na zawołanie, trafiłam na... kuchenkę :) Drewnianą, już gotową, chociaż brzydką moim zdaniem... Ale za to w okazyjnej cenie, mimo że nowa była, i z dużym potencjałem! Czyli - znalazłam dokładnie to czego potrzebowałam, niezłą bazę do własnej twórczości :) O taką:


Było trochę cięcia, klejenia... Musieliśmy dorobić kilka elementów, np szufladę, półeczki, wieszak na ściereczki czy stolik, kilka innych usunąć, np mikrofalówkę i ozdobny łuczek u góry... Przerobiliśmy i zmniejszyliśmy nieco lodówkę i piekarnik, by powstało nieco wolnego blatu  i było widać co się piecze :) Oczywiście musiałam też pocudować nawet nad takimi drobiazgami jak pokrętła :) No i na koniec - malowanie oczywiście. I w efekcie wyszło... wyszło tak, TA-DAM:


Plecki wymalowałam w szachownicę, żeby było bardziej retro :) A do tego - odnowione przeze mnie stare dziecinne krzesełko mojego M., które już kiedyś Wam pokazałam...


I bawimy się! Kuchenka zdała egzamin - wszystkim nam się podoba, cały czas wygląda świetnie, fajnie pasuje do innych mebli i sprzętów w okolicy. No i przede wszystkim - A. bardzo, bardzo ją lubi! :)


Niestety, jak wiecie, A. nie ma własnego pokoju, więc i miejsca nie mamy tak dużo, by kuchenka mogła zawsze stać na wierzchu... Ale to akurat żaden problem, bo wystarczy schować wszystkie akcesoria itp...


I hyc do schowka, który jest w ścianie za nią :) wiec operacja chowania/wyjmowania kuchenki trwa moment. I jak Wam się podoba nasza przeróbka??? Bardzo chętnie się dowiem, co myślicie:)

Zdjęciami troszkę dziś zasypałam, ale to jeszcze nie koniec! Bo przecież na samym początku obiecałam konkurs  - to właśnie ta mala niespodzianka, o której pisałam ostatnio :) Bo skoro miałam niedawno urodziny, skoro Mikołajki, a i jeszcze Święta - to mamy bardzo dobry moment na małe rozdawnictwo...

Zwróciliście może w ostatnim wpisie uwagę na doniczki, w których stoją cyprysiki? Jakiś czas temu wpadły mi w ręce i mnie zachwyciły! Bo nie dość, że w takie retro motywy, to jeszcze i kolorki fajne... No i w sympatycznej cenie na dokładkę. Nawet się nie zastanawiałam, czy biorę. Ale pomyślałam wtedy i o Was, Moi Kochani Czytelnicy. Bo przyjemnościami warto się dzielić, prawda?


Zatem - jeśli macie ochotę na uroczą retro doniczkę od Bloomingville - to zapraszam!

Co trzeba zrobić, by wziąć udział w konkursie?
1. Przede wszystkim - zostawić tutaj komentarz. Ale nie byle jaki, o nie :) Proszę o zdradzenie mi, jaki świąteczny prezent sprawił Wam najwięcej radości :)
2. Jeśli prowadzicie bloga macie konto na FB/fanpage itp, będzie mi milo, jeśli się linkiem do tego posta i jedna z tych dwóch fotek podzielicie :)
3. Można też zajrzeć na fanpage Ushiilandii - wtedy... a nie zdradzę, zajrzyjcie koniecznie, he he! Jutro!!!
4. Polubienia, obserwowanie nie jest jak zawsze u mnie obowiązkowe - ale jeśli ktoś np właśnie tu trafił (lub też całkiem dawno, naturalnie :) i uzna, że warto, będzie miał na to ochotę - to jasne, że będzie mi miło :)

A wyniki ogłoszę w przyszłą sobotę, 19 grudnia - macie więc cały tydzień na zapisywanie się :) Zapraszam!


Pozdrawiam,
ushii

Pierwsze grudniowe...

To prawdziwy niefart, ze w tym przedświątecznym czasie, gdy mam Wam tyyyyle do pokazania, niesprzyjające okoliczności przyrody sprawiają, że nie mogę pokazać nic... dopadły mnie paskudne choróbska, a jak już w ogóle wiem jak się nazywam -to jest akurat ciemno, buro, ponuro i mogę zapomnieć o robieniu fotek :( Uch... Ale ja się bez walki nie poddam!

Zatem na rozruszanie dziś kilka fotek, kilka tylko, ale zawsze :) Jednak obiecywałam Wam ostatnio małą niespodziankę? No to zaglądajcie do mnie w czwartek (no chyba, że będzie oberwanie chmury/gradobicie/zaćmienie totalne to jednak w piątek :) tutaj i na moją Fanpage :) Mam nadzieję, że uznacie, że było warto :) A dziś - wreszcie pierwsze świąteczne fotki (no... prawie pierwsze, bo już widzieliście nasz tegoroczny kalendarz adwentowy na przykład :). Ponieważ w Ushiilandii nie tylko panosza się choroby, ale i mamy gości, nastąpiły małe tymczasowe zmiany w umeblowaniu... i kanapa wylądowała pod oknem (tak gwoli wyjaśnienia, gdyby ktoś spośród moich spostrzegawczych czytelników się zdziwił :). A na kanapie... mój tegoroczny mikołajkowy upominek. Bo i ja na Wzorach byłam i ze śliczną poduchą wróciłam! Tą z pomponami oczywiście :)


W oknach oczywiście tak jak w zeszłym roku - moje śliczne gwiazdki. Plus świeczniki przestawione ze stolika, których chwilowo musiał zniknąć - bo przemeblowanie (ale udawajmy, ze ich nie widzieliście, bo o nich będzie innym razem, jak już je obrobię :). I cyprysiki... wyszło jak widać :)


A na stole kolory, które nawiązują do tego, co już Wam pokazywałam w poprzednich postach: biało, różowo, czerwono, kropelka miedzi... ino mięty czy błękitu zabrakło :) Oczywiście, znów zainwestowałam w te śliczne czerwone kuleczki (ktoś mi podpowie jak ta roślina się nazywa tak w ogóle?). Nie ma już dla mnie bez nich grudnia :) Te na zdjęciu to rzecz jasna utylizacja ścinków z dużych gałązek, które pokażę w następnej porcji grudniowych fotek. Ładnie się skomponowały z innymi resztkami, tym razem po urodzinowym bukieciku...


I dziś niestety tylko tyle... ale będzie więcej, obiecuję :) No i koniecznie zajrzyjcie w czwartek (chyba że w piątek, he he)!
Pozdrawiam,
ushii

PS
Aha! Wspominałam niedawno, że więcej wyprzedaży nie będę już robić w najbliższym czasie, ale Mikołaj sobie ze mną pewne sprawy omówił i... nastąpiły pewne malutkie zmiany, w wyniku czego kilka drobiazgów wylądowało jeszcze w moim kąciku wyprzedażowym - więc jeśli np ktoś ma w swoim otoczeniu scraperkę, która marzy o bindownicy na ten przykład, albo sam miałaby na takową chrapkę - to zapraszam :) tudzież kilka dekoracji światecznych tam dorzuciłam, na osłode dla tych co nie scrapują :)

Aaaaapsik!!!

December Daily, czyli po naszemu grudniownik :)

Do tej pory robiłam świąteczne albumy, ale grudniownika jeszcze nie, tegoroczny będzie moim pierwszym :) Co to w ogóle takiego? To bardzo przyjemna scrapowa zabawa - polegająca na fotografowaniu, opisywaniu i ogólnie uwiecznianiu wszystkich ciekawych chwil w grudniu, świątecznego nastroju i drobnych przyjemności. To album dokumentujący przygotowania do świąt, jak i same Święta. Może zawierać i zdjęcia, i opisy, i Wasze inspiracje, listy prezentów czy wigilijnych dań, albo życzenia świąteczne, plany dekoracji; można też zachować w nim drobne pamiątki: bilety do kina, bileciki od prezentów, choinkowe igły :) Jednym słowem - wszystko, co tylko sobie wymyślicie! A w efekcie powstaje cudna pamiątka... więc i Was bardzo zachęcam do stworzenia własnych grudniowników, jeśli jeszcze tego nie zrobiliście!

A mój wygląda tak... Wykorzystałam stary segregator, żeby mieć możliwość dokładania i przekładania kart. Przycięłam go odrobinę i okleiłam. A potem... zostało już tylko najlepsze, czyli ozdabiane :)

December Daily, czyli grudniownik

Staram się, by wszystkie świąteczne dekoracje, kartki i albumy z jednego roku tworzyły spójną całość, dlatego w tym grudniowniku odnajdziecie podobne elementy, co w pokazywanych już przeze mnie lampionach oraz kalendarzu adwentowym – np tę samą radosną biało-miętowo-różowo-czerwoną kolorystykę, czy różne drobne ozdoby.

December Daily, czyli grudniownik

December Daily, czyli grudniownik

Mój grudniownik jest ciut nietypowy, ponieważ nie robiłam z wyprzedzeniem wszystkich stron na każdy dzień i dopiero czeka na zapełnienie. Bo - jak wspominałam przy okazji kalendarza adwentowego - na kolejnych kartach będę uwieczniać umieszczone w gwiazdkach zadania. I planuję wykorzystać też ozdoby z gwiazdek, zachowując je w grudniowniku na pamiątkę. Dlatego na razie – obejrzeć można tylko niektóre z dekoracyjnych przekładek i... nasze oczekiwanie na grudzień :)

December Daily, czyli grudniownik

December Daily, czyli grudniownik

Taki mały niby-shakerbox, bo gwiazdki są nie tylko na folii, nadrukowane, ale i pod nią.

December Daily, czyli grudniownik

Zauważyliście napis w kolorze różowego złota na kalce? Wykonałam go przy pomocy folii TRF. Pierwszy raz miałam ją w ręku i jestem bardzo zadowolona z efektów! Jeśli chcielibyście również wykonać sobie taki, to... jest to banalne, jedynym utrudnieniem jest konieczność posiadania urządzenia do laminowania - ale wydaje mi się że ma go całkiem sporo osób? Oczywiście, i bez niego da się jakoś tę folię wykorzystać, bo bez problemu trzyma się na zwykły klej, więc można sobie chociażby z niej różne rzeczy wyciąć, no ale napisów i tym podobnych w ten sposób się nie da... Tutek znajdziecie poniżej :)

Dekorowanie folią TRF
Potrzebujemy:
  • wybrany wzór (w formie wydruku laserowego)
  • folia TRF (Toner Reactive Foil)
  • urządzenie do laminowania
  • papierowa taśma samoprzylepna

dekorowanie folia TRF - tutorial

1. Drukujemy napis albo inny wzorek - koniecznie na drukarce laserowej (można też np skorzystać z odbitki ksero).
2. Wycinamy prostokątny kawałek folii tej wielkości, by zakrył wydruk z małym marginesem. Przykrywamy wzór folią (lewą stroną do papieru) i mocujemy ją kawałeczkami taśmy na brzegach.
3. Przepuszczamy przez maszynę do laminowania (na gorąco), na wszelki wypadek warto zrobić to 2-3 krotnie. Delikatnie odklejamy taśmy i usuwamy folię - i otrzymujemy pięknie pokryty wydruk!

dekorowanie folia TRF - tutorial

Jak widać, sprawdza się to nie tylko na papierze, ale też na kalce technicznej :)

December Daily, czyli grudniownik


****
A na koniec mam fantastyczną wiadomość! 
Żeby zachęcić Was do zakładania własnych grudniowników, sklepik Na Strychu ufundował super nagrody! Pierwszą dla dwóch osób spośród tych, które pokażą strony ze swoich grudniowników (a można dodać tyle stron, ile chcecie i zwiększyć swoje szanse w ten sposób na wygraną! :). I drugą - dla jednej spośród osób, które zaprezentują cały album (z minimum 10 gotowymi stronami)! 
Szczegóły znajdziecie tutaj - gorąco Was zachęcam do wzięcia udziału w wyzwaniu, bo taki grudniownik to super zabawa!
****

Do zobaczenia po weekendzie - będę miała dla Was jeszcze jedną małą, ale chyba całkiem fajną, niespodziankę!
Pozdrawiam,
ushii

Adwentowy i gwiazdkowy. Kalendarz!

Jedna z moich ostatnich niestety już inspiracji na stryszkowym blogu...

Co roku przygotowuję zupełnie inny kalendarz adwentowy. Były już różnego rodzaju domki (np taki biały, o który wciąż mnie pytacie :) albo taki jak rok temu, były woreczki, były spinacze (tych nie miałam okazji tu pokazać)... A w tym roku - mój wybór padł na gwiazdki. Takie:


A tak wyglądają wszystkie razem... Jak widać moja zeszłoroczna drewniana choinka znów będzie dekorować nasze mieszkanie przez cały grudzień, aż do Wigilii, kiedy zastąpi ją żywa zielona panna :)

advent calendar / kalendarz adwentowy DIY

Gwiazdki odrysowałam na podwójnie złożonym* papierze, od wydrukowanych i wyciętych szablonów, które udostępniłam Wam do pobrania - wystarczy kliknąć na obrazki i zapisać:


Dla orientacji - w tych większych udało mi się upchnąć m. in. małe samochodziki, matchboxy, te mniejsze pomieszczą tylko coś naprawdę niedużego. Obszyłam wzdłuż zaznaczonych delikatnie ołówkiem linii na maszynie i wycięłam nożyczkami dekoracyjnymi o ząbkowanym ostrzu. Do środka trafiły nie tylko drobne upominki (kilka większych, jak np książeczka będzie czekało sprytnie schowane, a w odpowiednich gwiazdkach znalazły się podpowiedzi jak je znaleźć), ale przede wszystkim - zadania na każdy dzień, które później planuję umieścić w moim grudniowniku… Potem została najprzyjemniejsza część – dekorowanie. Każda gwiazdka oczywiście inna!

advent calendar / kalendarz adwentowy DIY

Oczywiście, gwiazdek nie trzeba umieszczać na takiej choince jak moja (ale gdyby ktoś chciał, to był prościutki tutek jak ją zrobić), równie dobrze można do tego wykorzystać chociażby ciekawą gałąź, albo po prostu mocny sznurek i zawiesić je w postaci girlandy :)

advent calendar / kalendarz adwentowy DIY

A jak tam Wasze przygotowania świąteczne? Ja, jak zawsze, mam plan nic nie zostawiać w tym roku na ostatnią chwilę - i być może tym razem się uda takie postanowienie zrealizować, bo część prezentów już mam, kalendarz jak widać gotowy, porządków szczególnych nie ma konieczności robić, dekoracje tylko czekają na 1 grudnia... jakby nie te paskudne choróbska, to zapowiadałoby się to całkiem przyjemnie :)

Szczegóły produktowo-materiałowe kalendarza - jak zawsze znajdziecie na blogu Na strychu :)
Pozdrawiam!
ushii

----------
* nie lubię chomikowania, ale gładkie papiery przeważnie zostawiam, bo wiadomo, dziecko potrafi artystycznie przerobić każdą ich ilość... i ja w sumie też :) I ciekawym odkryciem w tej kupce papieru były stare kartki, do chyba drukarki igłowej - idealnie złamana biel, fajna grubość i faktura, coś jak papier pakowy, którego w białej wersji za Chiny nie mogłam nigdzie dostać - tak, szary to owszem, ale ten wykorzystywałam w poprzednich latach (o tutaj np) i teraz chciałam inaczej. A biały, na sztuki i bez zamawiania nie wiadomo skąd, z kosztem przesyłki wyższym niż cena kilku arkuszy papieru? Zapomnij! Czasem jednak chomikowanie nie jest aż takie złe... ale i tak go nie polubię :)

Baby, It's Cold Outside! Again!*

Miało być kolorowo i w ogóle tym razem. Taaa... Ja plany sobie, pogoda sobie, fotki wychodzą bure i ponure, a nie kolorowe, wrrrr! Ale przynajmniej dwa drobiazgi udało mi się cyknąć...

Co roku obiecuję sobie, że już nic, absolutnie nic na Święta nie kupię. Z dekoracji oczywiście. Ale jakoś tak co roku "nic" to tylko z tych postanowień nie wychodzi, chociaż coś małego, ale muszę, bo... bo wiecie co :) No i tym razem nie jest inaczej, powiem więcej, wpadły mi w ręce wcale nie takie maleństwa :) A jedno to nawet już w lipcu!!! No, ale tę lipcową ciekawostkę pokażę ciut później, jak wydobędę wszystkie ozdoby na początku grudnia. A dziś pokażę rzeczywiście maleństwa, w zasadzie to nie świąteczne, a zimowe raczej, czyli na czasie, bo coś o uszy mi się obiło, że w weekend śnieg ma zamiar ciut poprószyć (choć jak znam życie, to pewnie jak zwykle na śniegowej brei z deszczem się skończy :/ optymistka ze mnie, co?) - i tak całkiem kristmasów w listopadzie jeszcze nie zaserwuję :D

A było to tak, że w sobotę miałam okazję zajrzeć do kilku miejsc i obejrzeć, co tam w temacie Świąt proponują... skorzystałam, a jak. Napatrzyłam się że ho ho, ale łupów za dużo nie przyniosłam. Tylko takie świeczniki (tak, wiem! znów świeczniki! :)...



... i mega przeziębienie zdaje się do kompletu :(


Ale co tam, pogoda i tak nie zachęca nadmiernie do spacerów, to sobie mogę siedzieć, kichać i patrzeć :) Tylko kurcze wybierałam się na TRŁ, no i na Art In Town przede wszystkim! I co teraz, co teraz?! A Wy wybieracie się na którąś z tych imprez?
Pozdrawiam,
ushii

-----------
* a o co chodzi z tytułem? Bo już kiedyś post o takim tytule był... no ale napis na świeczniku i pękająca głowa chyba ciut usprawiedliwiają brak polotu w tej kwestii? :)

PS
Ponieważ, jak wspominałam, mam zasadę że jak coś dokupię, to czegoś się pozbywam, a tak naprawdę ostatnimi czasy przeróżnych łupów było ciut więcej... zrobiłam małe porządki. I zapraszam Was po raz ostatni w tym roku do mojego kącika wyprzedażowego!

Wyszłam przed orkiestrę :)

Choć jeszcze trwa piękna, słoneczna jesień (kurcze, ale ona w tym roku jest piękna!!) – powoli zaczynam już planować zimowe dekoracje, myśleć o świątecznych kartkach i podarunkach, bo nie chcę w tym roku robić nic na ostatnią chwilę… i właśnie z myślą o takim grudniowym upominku powstały te malutkie, urocze lampiony, moja pierwsza zimowa praca w tym roku. Nie wymagają wiele pracy, a myślę, że mogą sprawić przyjemność obdarowanemu, albo - gdyby zrobić ich ciut więcej - być fajną pamiątką dla wigilijnych gości…


Za bazę posłużyły mi słoiczki po jogurtach :) Motyw poinsettii nie należy do moich ulubionych - nigdy jej nie kupowałam na Święta i w ogóle - ale w tym roku postanowiłam go oswoić. Żywej raczej nadal się u mnie nie uświadczy, ale na kartkach i prezentach będzie chyba; na początek wylądowała na lampionie :) A na drugim - pierniczek...


Chyba nikogo nie zaskoczyłam tym zestawem kolorystycznym? Może nie jest bardzo typowy dla Świąt (za to dla mnie z pewnością :)), ale daje radosny i świeży efekt... no to zdradziłam jak kolorystyka będzie u mnie na tegoroczne Święta :)


Oczywiście do upominku dołączone będą małe świeczki, które też trzeba było ozdobić… pomysł wykorzystania w tym celu taśm washi nie jest nowy, ale wart przypomnienia :)


Lampiony powstały w ramach DT Na Strychu - tam znajdziecie szczegóły materiałowe, zapraszam :)

A skoro jesteśmy znów przy takiej mało jesiennej kolorystyce... Niedługo wrócę do Was z równie kolorowym postem - tym razem bardzo wnętrzarskim i też mało jesiennym :) A dziś już uciekam - tylko jeszcze zaproszę Was na bloga Art In Town, gdzie można poczytać o mnie i o innych finalistkach konkursu Na Najbardziej Inspirującego Twórcę, zapraszam! I jeszcze raz bardzo Wam dziękuję za oddane na mnie głosy - a gdyby ktoś jeszcze miał ochotę na mnie zagłosować to można zrobić to tutaj, wystarczy kliknąć w obrazek poniżej - będzie mi baaaaardzo miło! :)

http://www.ebadania.pl/27d3c9e27dbb71e7

Pozdrawiam!
ushii

Mój ci on!... i ona też - czyli kilka jesiennych akcentów :)

On i ona - czyli Michałek i Bożenka, jak uzgodniłysmy z A. Nie wiem dlaczego akurat te imiona dostali, ale... pamiętacie moją doniczkę DIY na nóżkach? Z buzią? No to jakiś czas temu przybyło jej (jemu?) towarzystwo. Michałek i Bożenka właśnie. Ta-dam:


Fotka niestety nie w ich miejscu docelowym, bo zwykle stoją na parapecie koło stołu, ale tam za nic nie chce mi nigdy nic ładnie zapozować :/ Odrobinkę kusi mnie przemalowanie ich i zrobienie własnych wersji buziek - ale tak jak teraz, też jest fajne i na razie tylko myślę sobie nad tym :)

I myślę też sobie, że skoro udało mi się wreszcie zacząć pisać post nie scrapowy/szyciowy/słodkościowy/i-co-tam-jeszcze-ostatnio-tu-zamieszczam, to pokażę może nareszcie, jakie dekoracje wykombinowałam sobie na tegoroczną jesień (uff, to oznacza, że wyjątkowo wyrobię się z takim tematem, zanim dana pora roku się skończy!). Hmm?

Taca, którą już nie raz tu pokazywałam, dostała urocze drewniane grzybki. Nabyte w odkrytym przypadkiem sklepie - informacje o nim widziałam czasem u niektórych Was, ale sądziłam, że u mnie go nie ma - a tu niespodzianka :) No i wyszłam z grzybkami... 


A w tle tej fotki dostrzec można jeszcze jedną ciekawostkę. Poduchy z liskiem i pikowane już widzieliście, ale to nie koniec poduchowych (i liskowych, skoro już o tym mowa... ale "o tem potem" :) nowości na jesień u nas. No, te z fotek poniżej w zasadzie to pojawiły się jeszcze latem, ale z myślą o jesieni już... :)

To może zbliżenie na tę bohaterkę drugiego planu? O, taka jest przecudna, o:


Cóż poradzić, poduchy wszelakie lubię bardzo - i wciąż jakieś nowe się u nas pojawiają, bo a to coś kupię, a to uszyję... więc mam do pokazania jeszcze coś  w tym temacie :) Bo jeszcze w lecie pojawiły się dwie inne, ale na co dzień koczowały w tipi. Teraz, z okazji urodzin A. i innych takich namiot chwilowo zwinięty jest, to mogę je zaprezentować:


Podusia gwiazdka i podusia chmurka :) Nic niesamowitego, bo nie ja pierwsza takie sobie uszyłam, ale A. się podobają. I mnie też :) Tu chyba ciut lepiej widoczne...



Oczywiście - to jeszcze nie koniec poduszkowych nowinek... ale resztę zostawię na inna okazję, he he. Ale, ale - wracając do wspomnianego wyżej sklepu, poza grzybami nabyłyśmy z A. jeszcze jedną dekorację... Ekhm, tak to znowu lis :) Kupiony w zasadzie jako baza do oscrapowania, jakoś się zadomowił na półce nad kaloryferem, a co tam, odrobina kiczu nie zaszkodzi :)


A skoro już pokazuję zakupy z kategorii "tanie duperelki" to mam coś jeszcze... ale to coś, po mojej interwencji wyszło już ciut zimowe bardziej, więc chyba pokażę następnym razem - jednak przed 1 listopada zimowe akcenty nie bardzo mi pasują :) A dziś - już kończę. I tym, którzy w nadchodzący weekend wybierają się na groby najbliższych życzę czasu na chwilę spokojnej zadumy, tym co na halloweenowe imprezy - super zabawy, a wszystkim - udanego odpoczynku!

Ja niestety - chyba zakopię się pod stosem chusteczek i buteleczek z syropem, bo jak wyleczyłam A., to mnie wzięło :( Ale - przymusowe siedzenie w domu ma też ten plus, ze zrobiłam ciut porządków - więc jeśli macie ochotę na małe zakupy, zapraszam do mojego kącika wyprzedażowego :)
Pozdrawiam!
ushii


*******
NA ZDJĘCIACH:
drewniane muchomorki i lisek- KiK
doniczki z buziami - Tiger

Rudy ojciec, rudy dziadek...

... rudy ogon - to mój spadek!
:)

Liskomania u mnie na całego! Widzieliście już lisią walizeczkę i plakat w moim kąciku do pracy... A dziś będą kolejne liski! Co powiecie na takie słodziaki? Hę?


Ten maluszek był inspirowany pewną bajką... kto zgadnie jaką? Ha :) Krainą lodu! No wiem, tam nie było żadnych lisków, wiem...* Ale zimowy mi wyszedł, prawda? Roboczo nazwany Panem Miętuskiem, oczywiście zaraz został przechwycony przez A... Ale, ale, w cytacie z tytułu przecież o rudym było?! No to proszę, drugi jest taki :) Bardzo jesienny i lisi :)


I na tych dwóch się nie skończy :) A dlaczego właśnie dziś je pokazuję? Bo dziś mam super nowiny!!!

Zacznijmy od niespodzianki dla Was :) Otóż niedawno - a od dziś oficjalnie - zasiliłam szeregi DT Rosy Owl!! Bardzo dziękuję Ani za zaproszenie i jest mi niezmiernie miło, że tak doceniła moje pomysły :) I mam nadzieję, że uda mi się podrzucić Wam czasem jakieś fajne pomysły! Dlatego, jeśli chcecie o moich liskach dowiedzieć się ciut więcej - zapraszam na firmowy blog, na mój pierwszy wpis :)

Ale zanim stąd uciekniecie, opowiem Wam o jeszcze jednej niespodziance - tym razem dla mnie! Moi drodzy - bardzo, bardzo, bardzo Wam dziękuję za wszystkie oddane na mnie głosy w konkursie Art in Town na Najbardziej Inspirującego Twórcę! Dzięki Wam znalazłam się w finałowej 10-tce! Nie mogę w to po prostu uwierzyć :) WOW!!!

A to oznacza finałowy, III etap Konkursu - tym razem oddajemy tylko 1 głos (na ulubionego twórcę, sklep i producenta) - i jeśli jeszcze raz chcielibyście oddać ten głos na mnie - będę przeszczęśliwa i dumna, że ho ho, bo pozostałe dziewczyny to same mistrzynie, które od dawna podziwiam i lubię :)

Głosować można tutaj - zapraszam serdecznie w imieniu swoim i innych finalistek:
http://www.ebadania.pl/27d3c9e27dbb71e7

Uffff, koniec ogłoszeń :) To na koniec jeszcze raz moja parka - czyż nie wyglądają uroczo?


Aha. Uwaga - to jeszcze nie koniec lisiego szaleństwa, mam w zanadrzu jeszcze jedną ślicznotkę, pokażę niebawem :)
Pozdrawiam,
ushii

*hm, jeśli chodzi o wspomniany film, to muszę Wam pokazać coś jeszcze... niedługo :)